Tatusiu, przyjmij mnie takiego, jakim jestem...

Ten ojciec nie był gotów, by przyjąć swojego synka z zespołem Downa. Czuł winę. Uciekał. Nie potrafił pogodzić się z diagnozą...
Aż wydarzyło się coś, co rozłożyło go na łopatki. Dosłownie.
W obcym kraju, po pracy, wychodząc ze sklepu – podbiegł do niego mały chłopiec z zespołem Downa i... pocałował go w rękę.
To był znak. Delikatny, czuły i mocniejszy niż jakiekolwiek słowa.
W tym geście usłyszał słowa swojego syna "Tato, przyjmij mnie takim, jakim jestem..." 

Taki właśnie jest Bóg. Nie zawsze przychodzi przez argumenty. Czasem przez znak. Przez dziecko. Przez miłość

Komentarze
Prześlij komentarz